Pilsko

    Pilsko to drugi co do wysokości szczyt w Beskidzie Żywieckim. Wznosi się na wysokość 1557 m. Szczyt właściwy znajduje się po słowackiej stronie, natomiast niższy, polski wierzchołek 1543 m. leży w granicy Wielkiego Europejskiego Działu Wodnego, oddzielającego zlewnię Bałtyku od Morza Czarnego. Nie wiadomo dokładnie skąd pochodzi nazwa. Jedna z teorii mówi, że od nazwy podszczytowej hali - Pielsko, ta zaś od nazwiska właściciela - Piela. Może też być wzięta od dawnego miejsca pozyskiwania (piłowania) drewna, albo od zniekształconej nazwy Polski. Ludowy przekaz mówi, że na szczycie spotykali się orawscy zbójcy, mający zwyczaj opijania się w tym miejscu. 

Wędrówkę zaczęliśmy czerwonym szlakiem z przełęczy Glinne. Parking był pusty, odśnieżony, ale brak śladów przy drzwiach pobliskiej “bacówki” świadczył o tym, że dawno nikt nie odwiedzał tego miejsca. Przed przejściem granicznym skręciliśmy w prawo, w las. Trasa okazała się w części nieprzetarta i oprócz śladu nart gdzieniegdzie widać było częściowo przysypane odciski butów jednej osoby. Droga pięła się lekko w górę niewinnie i leniwie. Po około kilometrze zaczęły się bardziej strome podejścia, jednak zmrożony jeszcze śnieg nie stanowił problemu. Szło się pewnie i w miarę szybko. Pierwsze trudności rozpoczęły się zaraz za rozwidleniem, po około 2,5 kilometra. My poszliśmy niebieskim szlakiem prosto. Podejścia były bardziej strome, a rosnąca temperatura powodowała, że śnieg stał się miękki i zapadaliśmy się po kolana, a miejscami nawet po pas. Uparcie i mozolnie pięliśmy się w górę. Słońce przebijało się jeszcze przez chmury, ale wiatr się nasilał, co chwila z drzew leciał śnieg a czasami lód. Po około trzy i pół kilometra, tam gdzie powinna się zaczynać kosodrzewina, gdzieniegdzie wystawały tylko czubki drzew. Wszystko pokryte było grubą warstwą śniegu. W okolicach szczytu pogoda pogorszyła się diametralnie i trzeba było założyć grubą odzież. Właściwy szczyt zdobywaliśmy już na gps, gdyż widoczność spadła do metra, ale w pewnym momencie musieliśmy się wycofać. Nie dane nam było podziwiać cudownych widoków jakie roztaczają się z tego miejsca. W okolicach Pięciu Kopców dopiero spotkaliśmy pierwszych ludzi. Powrót nie nastręczał już trudności - czarnym szlakiem do schroniska, chwila przerwy a potem czerwonym przez las. 

Czuliśmy lekki niedosyt - nie doszliśmy do tabliczki, nie dane nam było nacieszyć się malowniczymi pejzażami - trzeba było pospiesznie schodzić do schroniska ze względu na fatalne warunki - śnieżyca i wiatr ok 10-20m/s. Obiecaliśmy sobie, że wrócimy tu latem. Wyjście na Pilsko było, ze względu na warunki, chyba jednym z najtrudniejszych w przeciągu kilku ostatnich lat.

































Komentarze

Popularne posty