Czerwone Wierchy - Kondracka Kopa, Małołączniak, Krzesanica, Ciemniak, Twarda Kopa.

 


    Z Małego Szlaku Beskidzkiego wróciłem w  czwartek wieczorem. Po tygodniu w górach, kiedy człowiek nie ma kontaktu z cywilizacją, nie musi dokonywać tych wszystkich bezsensownych nakazanych czynności, ciężko jest się przestawić w normalny tryb życia. Idea wycieczki na Czerwone Wierchy narodziła się co prawda dwa tygodnie wcześniej, ale była jeszcze w opcji Wielka Rycerzowa, w zależności od warunków pogodowych. Wybór padł na Tatry, bo na Tatry Jarek ma parcie przeogromne i nawet nie dopuszczał innej możliwości. Prognozy nie wiały optymizmem, a w okolicach Gorców, w czasie jazdy, dopadła nas ulewa. Jednak im bliżej celu, tym pogoda bardziej się klarowała i ostatecznie w Kuźnicach witało nas słońce. Parking po godzinie piątej był prawie pusty i szybko udaliśmy się w kierunku szlaku. Pomachaliśmy tylko Kalatówkom z daleka, bo liczyliśmy na jakieś szybkie i zimne napoje na Hali Kondratowej. Mimo otwartego schroniska nie dane nam było skorzystać z jego dobrodziejstw. Cóż, ostatnio często zdarza się sytuacja, że restauratorzy nie chcą zarobić bo godzina nie ta (chociaż lokal otwarty), gradobicie albo koklusz. Widać turystów masa i biznes się kręci a naście złotych za piwo czy tam inny napój to za mało, żeby przejść dwa kroki i podać coś z półki. Nie mówię, że wszędzie, bo mile mnie zaskoczył pan na Luboniu, obsługa Chatki Pod Potrójną i kilka innych tego typu miejsc. Bywa jednak najczęściej, że czuję się jak intruz i ktoś kto przeszkadza, skłaniam się zatem ostatnio w większości do korzystania z własnych zapasów i własnego schronienia w postaci namiotu. Schroniska niestety, mówię o tych na obleganych szlakach, powinny się przemianować na hotele i restauracje. Duch i atmosfera tych miejsc, które pamiętam z lat młodzieńczych dawno już odszedł do lamusa albo leży gdzieś w kącie i płonie ze wstydu. Skorzystaliśmy zatem z herbatki w termosie Elli i umknęliśmy chyłkiem spod nieprzyjaznych spojrzeń. Trasa na przełęcz jest średnio wymagająca i poszło nam szybko. Kilka zdjęć zrobionych po drodze można zobaczyć poniżej. Prawda, że pięknie?
Do grupy Czerwonych Wierchów zalicza się Kopę Kondracką, Małołączniak, Krzesanicę i Ciemniak i takie szczyty mijaliśmy po drodze. Pogoda była bardzo dynamiczna, świeciło słońce, padał śnieg a silny wiatr nawiewał chmury, które czasem przysłaniały zapierające dech w piersiach widoki. Samej trasy nie będę opisywał, bo jest wielce popularna i można o niej poczytać w sieci, poza tym zdjęcia zrobią to wymowniej ode mnie.
W okolicach Chudej Przełączki postanowiliśmy trochę wydłużyć trasę i iść zielonym do Schroniska Ornak. Zmiana okazała się dobrym wyborem. Malownicza Dolina Tomanowa zapisała się w pamięci jako jedno z najpiękniejszych miejsc jakie miałem okazję podziwiać. 
Od Kazalnicy postanowiłem sobie rozprostować kości i pobiegłem kilka kilometrów w dół. Trasa, mimo, że miejscami kamienista, świetnie się nadaje do celów treningowych. W schronisku była niemożliwa ilość turystów, różnych narodowości. Piwo z widokiem na Ornak w promieniach słońca ukoronowało wycieczkę. Potem tylko trzeba było dojść do Kir i dojechać busem do miejsca startu - czyli Kuźnic. A na koniec jeszcze zdjęcie owiec na wypasie.

Komentarze

Popularne posty