D5S, Świnica, Beskid, Kasprowy.





Zasnąłem szybko, przed dwudziestą trzecią. Obudziłem się po drugiej. Tyle snu wystarczyło do regeneracji. Nie lubię kolejek, więc poszedłem się umyć. Zupełnie niepotrzebnie. Większość spała do siódmej. My też postanowiliśmy przeciągnąć pobyt. Pogoda nie rozpieszczała - rześko, wietrznie, pochmurnie. Mgła przysłaniała góry. Śniadanie i ciepłe napoje postawiły nas na nogi. Ja oczywiście zapomniałem i kawy, i kubka, i ciastka do kawy, całe szczęście, że dziewczyny pod tym względem są bardziej odpowiedzialne. Sylwia się podzieliła kawą, Ariella kubkiem i dzięki temu wróciłem do świata żywych. Wyszliśmy po ósmej, w szarość dnia, chłodną wilgotną mgłę, płaskie widoki.
Przez kosodrzewinę. Szlakiem na Zawrat. Minęliśmy turystów z przewodnikiem. Szybko, sprawnie, przed siebie. Opary wieczornego celebrowania gór uchodziły powoli, mieszając się z nisko zwieszonymi strzępami chmur. Dzień rodził się w bólu i pocie, ciężkich oddechach, ale z radością i błyskiem w oku. Powoli lepka wata otulająca myśli traciła na gęstości i zanikała podobnie jak otaczająca nas mgła. Za Zawratem leniwie odsłaniały się widoki a nam wracała jasność myślenia. Świnica, odnowionym, jednokierunkowym szlakiem to główny cel dzisiejszego dnia. Nie wiedzieliśmy jeszcze co dalej. Nie było sensu planować, zbyt dynamiczna pogoda. Sam szlak to kwintesencja Tatr - duża ekspozycja, łańcuchy, klamry, kominy, pionowe ściany, żleby, wąskie trawersy - wszystko to co dopiero poznaję, ale też kocham bez pamięci. Skupienie i koncentracja pozwala zapomnieć o całym świecie, o sobie. Są tylko góry i poczucie zjednoczenia z nimi. Mam nadzieję, że nigdy nie utracę tego uczucia, tej radości i spełnienia. Słowa niestety są zbyt ułomne, żeby opisać ekstazę takich szlaków. Dla mnie celem samym w sobie jest droga, Nie potrafię pojąć parcia na zdobywanie szczytów, przecież jest smutne w pewnym sensie. Owszem, czuję euforię, satysfakcję dokonania czegoś, wyjątkowość chwili, ale będąc tam na górze mam świadomość, że część drogi już za mną, że ten cudowny dzień się skończy, że trzeba będzie wrócić do zwykłej, codziennej szarości. I niezbyt mi się to podoba. Pomimo pustego prawie szlaku od Doliny Pięciu Stawów, na Świnicy było tłoczno. Masa turystów prze tutaj od Kasprowego, nieświadoma czyhających trudności. Niesamowite szczęście - wiatr rozwiał chmury, znowu odsłoniła się piękna panorama na Tatry. Kilka zdjęć, wymiana uśmiechów, nie ma co siedzieć - pełno ludzi, każdy chce sobie strzelić fotę. Mimo tłoku na kilku pierwszych łańcuchach poszło sprawnie. Dało się je ominąć. Zejście proste, pod koniec wręcz monotonne. 






























Na Świnickiej Przełęczy, po szybkim acz mało burzliwym głosowaniu postanowiliśmy pójść w kierunku Kasprowego. Godzina była jeszcze wczesna, a myśl o zejściu stromym, czarnym do Murowańca przyprawiła nas o ból kolan. Tuż przed Beskidem spotkaliśmy rodzinę kozic, kolejny uśmiech losu. Sylwia porwała mój telefon i popełniła wspaniałą serię zdjęć, których część można podziwiać poniżej. Nadmienię jeszcze, że droga na Kasprowy łatwa, przyjemna, ale niestety usiana przypadkowymi “taternikami” w klapkach, trampkach i innych szpilkach, dzielącymi się ostentacyjnie wszem i wobec swoją wiedzą i doświadczeniami czy tego chcesz, czy nie. Niestety ów fragment, aż do samego wierzchołka rozbrzmiewa różnojęzyczną kakofonią, ale trzeba być tolerancyjnym. Każdy ma swój wymiar szczytowania, nie można wymagać, by inni się dostosowali do naszej formy spędzania czasu w górach. Szkoda tylko, że ci inni nie myślą analogicznie. Dane nam jeszcze było upolować obiektywem lisa, który ponoć często tutaj wita turystów. Widać było, że ma doświadczenie, bo pozował do zdjęć niczym Milla Jovovich. Reszta trasy przebiegła spokojnie, w ciszy, bądź na planowaniu kolejnych wycieczek. Jeszcze tylko powrót - busem do Krakowa, pociągiem do Szczakowej, a stamtąd każdy w swoją stronę.
Zaczynam dostrzegać przewagę takich wypadów nad jednodniowymi. Człowiek dłużej obcuje z naturą, może spędzić więcej czasu z przyjaciółmi, a co najważniejsze - nie trzeba się przejmować długością trasy - nie trzeba kończyć tego samego dnia.


















































Komentarze

Popularne posty