Pricny Vrch
Sobotni poranek, godzina piąta dwadzieścia. Stoimy sobie grupą na
przystanku. Patrzą na nas jak na dziwolągi. Cóż. Kto przy zdrowych zmysłach
tryska radością o tej porze, chyba jedynie niedobitek po piątkowej
balandze.
Plan był ambitny - przejść na polską stronę. Niestety pogoda była innego
zdania. Zwały śniegu, marznąca mżawka i późna już pora zmusiły nas do zmiany
trasy. Mimo wszystko wycieczkę uważam za udaną.






















Komentarze
Prześlij komentarz